• The TMF is sponsored by Clips4sale - By supporting them, you're supporting us.
  • >>> If you cannot get into your account email me at [email protected] <<<
    Don't forget to include your username

The TMF is sponsored by:

Clips4Sale Banner

Zło ( m/f , f/m )

BlackMoon

Registered User
Joined
Oct 2, 2010
Messages
2
Points
0
Zło czai się na każdym kroku...

(I) Ofiara

Nazywam się Velgeroth. Jestem licencjonowanym inkwizytorem jej Świątobliwości. Zajmuję się tropieniem i wychwytywaniem kobiet parających się czarną magią. Jednym słowem - czarownic.
Odniosłem w zwalczaniu zła wiele sukcesów, ale zadanie, które teraz przede mną stało należało do trudniejszych. Na szczęście znalazł się człowiek, który chciał mi pomóc.
Ów człowiek był kupcem. Kilka razy w miesiącu przebywał drogę z Rinigen do Fares przemierzając głębokie i rozległe połacie lasów. Podczas jednej z podróży zauważył coś, co nim wstrząsnęło i nie pozwoliło stać biernie z boku. W tym celu udał się do naszego Inkwizytorium złożyć wyjaśnienia.

Siedziałem w swoim skromnie umeblowanym pokoju, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę! - rzekłem zamyślony.
Do środka wszedł bogato ubrany mężczyzna. Na oko mógł mieć jakieś pięćdziesiąt lat. Jego drobne czarne oczka świdrowały mnie na wskroś.
- Proszę usiąść. - wskazałem mu krzesło naprzeciw mnie. - Co pana sprowadza?
Mężczyzna wyjął z kieszeni płaszcza chustkę i otarł nią pot z czoła. Upały panowały od dłuższego czasu, a biorąc pod uwagę, że kupiec miał nadwagę, jego zmęczenie wydawało się normalne. Oddychał głęboko i po chwili zaczął opowiadać.
- Przybyłem do waszego świętego miejsca aby was poinformować i jednocześnie ostrzec. Parę dni temu wracałem z Fares do domu po nową porcję towaru. Przejeżdżałem przez las Veipert, którędy biegnie trakt z Fares do Rinigen. Był wieczór, więc razem ze swoimi dwoma przyjaciółmi, postanowiliśmy rozbić obóz. Pogoda zmusiła nas do schowania się pod plandeką, osłaniającą nasz wóz. Nad tą okolicę nadciągnęła burza. Padał rzęsisty deszcz a niebo rozcinały potężne błyskawice. Wiatr szalał w gałęziach drzew i siekł wszystko kroplami wody.
Moi kompani niebawem zasnęli po trudach podróży. Ja nie odczuwałem zmęczenia. Może powodowała to burza, a może wiatr groźnie wyjący w gęstym lesie.
Nagle usłyszałem przenikliwy jęk dobiegający z głębi puszczy. Aż targnął mną dreszcz, tak straszne to było uczucie. Zapałałem ciekawością, tym bardziej, że dostrzegłem pomiędzy drzewami nikły blask ognia. Opuściłem wóz i zacząłem przedzierać się przez krzaki. Pogoda mi sprzyjała, głusząc wszystkie szelesty ubrania, które cały czas zachaczało o gałązki krzaków i drzew. Zbliżyłem się do miejsca, skąd dobiegł mnie krzyk. Wyjrzałem zza pnia drzewa i zamarłem.
Na środku polany stał zbudowany z kamieni szeroki podest. Leżała na nim młoda dziewczyna. Ręce miała przyśrubowane do stołu ofiarnego, z jej kostek i nadgarstków spływała do czterech naczynek krew. Wokół podestu stały cztery postaci, w płaszczach przeciwdeszczowych. Trzymali w rękach pochodnie, które słabo oświetlały zarówno dziewczynę jak i ich skryte pod kapturami twarze. Uroczystość dobiegała już chyba końca. Tajemniczy osobnicy zdjęli dziewczynę z podestu i zaciągnęli w głąb lasu. Krzyknąłem z wrażenia. Spostrzegli mnie. Zacząłem uciekać przez las kierując się do pozostawionego przy drodze wozu. Łamałem krzaki i tratowałem wszystko na swojej drodze, byle nie dać się złapać. Za plecami słyszałem odgłosy zbliżającej się pogoni. Z trudem wskoczyłem na kozła i chwyciłem lejce. Moi towarzysze obudzili się, słysząc hałasy.
- Co się dzieje?! - spytał przerażony Ralf.
- Uciekamy stąd, bo nas pozabijają! - wrzasnąłem popędzając batem konie. Wóz ruszył ostro do przodu. Kątem oka widziałem jak osobnicy wybiegli na drogę. Opuścili zrezygnowani ręce i ponownie zagłębili się w las.
Dotarliśmy do Rinigen. Następnego dnia postanowiłem udać się do Fares i powiadomić was o tym zdarzeniu. Oto i cała prawda. - zakończył opowieść kupiec.
Podczas jego wywodu zanotowałem kilka szczegółów, które mogły mieć znaczenie. Pozostawała tylko jedna kwestia.
- Czy potrafisz trafić do tego miejsca, gdzie była składana ofiara? - spytałem rzeczowo.
- Oczywiście, Panie. - odparł. - Możemy tam zaraz pojechać.
Chwyciłem swój płaszcz i udaliśmy się do stajni. Po chwili ruszyliśmy do lasu Veipert. Po okołu dwóch godzinach dotarliśmy do miejsca, gdzie obozowali kupcy tego pamiętnego wieczora. Zsiedliśmy z koni i przywiązaliśmy je do pni drzew. Wkroczyliśmy do lasu, odpychając na boki zasłaniające nam drogę gałęzie. Po kilkudziesięciu krokach doszliśmy do małej polanki. Na podeście i obok, na ziemi, znalazłem ślady krwi. Obszedłem stół ofiarny dookoła i odkryłem oddalający się ślad. Ruszyłem jego tropem, zostawiając kupca przy podeście.
Nagle trafiłem na spory dół wykopany w ziemi. Na dnie leżało zwęglone ciało dziewczyny. Osobnicy chcieli zatrzeć w ten sposób ślady. Zszedłem na dno wykopu i zacząłem przerzucać popiół. Ręką natrafiłem na cienką blaszkę. Podniosłem ją i obejrzałem. Był to maleńki wisiorek z podobizną św. Elarda i złotym mieczem. Schowałem go do kieszeni płaszcza i powróciłem do kupca.
- I co? Znalazłeś coś, Panie? - spytał zaciekawiony.
- Owszem. I dziękuję za lojalność. - odpowiedziałem. - A teraz pozwolisz, że dalej sam się zajmę tą sprawą. I nie rozpowiadaj o tym na lewo i prawo. - ostrzegłem.
- Ależ oczywiście, Panie. - zapewnił mnie gorliwie.
Udaliśmy się do pozostawionych przy drodze koni. Ruszyliśmy w powrotną drogę do Fares. W mojej głowie zaczęły już kiełkować podejrzenia...

(II) Polowanie

Następnego dnia, rankiem, udałem się do przełożonego. Poprosiłem o audiencję i po chwili zostałem wprowadzony do jego gabinetu.
Wielki Inkwizytor, Pan Limar, siedział za swoim biurkiem i przerzucał jakieś papiery. Był to już starszy człowiek lat sześćdziesięciu, o łysej czaszce i zapadniętych policzkach. Gdy wszedłem podniósł na mnie swoje zmęczone oczy.
- A, to ty, Velgeroth. - rzekł cicho. - Co cię do mnie sprowadza?
Podszedłem bliżej stołu.
- Wasza Świątobliwość. - zacząłem zdenerwowany. - Otrzymałem od pewnego kupca niezwykle cenne informacje. Nawet zbadałem okoliczności zdarzenia, aby sprawdzić, czy nie zmyśla. Niestety, okazało się, że nie oszukiwał.
Tu opowiedziałem przełożonemu naszą rozmowę z kupcem i podróż do miejsca obrzędu i kaźni. A także o tym, jakiego dokonałem odkrycia.
- Oto ten wisiorek. - położyłem na stole znaleziony przy zwęglonych zwłokach łańcuszek. - Proszę o pozwolenie na wszczęcie oficjalnego śledztwa. - zakończyłem.
Pan Limar wziął do ręki złoty wisiorek i obejrzał go.
- Chyba wiem do kogo on należał. - powiedział zamyślony. - Ostatnio odwiedziła mnie młoda dziewczyna imieniem Ruth. Mówiła, że nieustannie ktoś ją obserwuję. Również opowiadała o ciągłych wizytach jakichś nieznanych osób.
- Dlaczego zatem nic z tym nie zrobiliśmy? - spytałem zdumiony. - Przecież takich sygnałów nie można lekceważyć. Tą ignorancją spowodowaliśmy śmierć niewinnej dziewczyny.
- Niech twoją duszą nie rządzą emocje. - zwrócił mi uwagę Limar. - Nie uwierzyłem jej z prostej przyczyny. Wiele mamy fałszywych doniesień, a później się okazuję, że ludzie, których aresztujemy są niewinni.
- Pozwól, Panie, zająć się tą sprawą. - rzekłem hamując gniew. - Tym razem nie będzie pomyłki.
Limar sięgnął do szuflady biurka i podał mi kartkę z pieczęcią i sygnaturą Wielkiego Inkwizytora, uprawniającą mnie do wszelkich potrzebnych działań. Skinąłem głową i opuściłem gabinet Pana.

Wieczorem udałem się do pobliskiej karczmy. Miałem na sobie cywilny strój aby nie odstraszać mieszkańców. Zawsze na widok inkwizycyjnego płaszcza wpadali w popłoch.
Wszedłem do środka. Wiele stołów było już obsadzonych przez mieszczuchów. Podszedłem do szynkwasu, za którym stał Keler, barczysty właściciel tej karczmy.
- Witam dostojnego gościa. - uśmiechnął się pokazując niezbyt ładne uzębienie. - Czego się Panie napijesz?
- Nalej wina. - odparłem. - A potem podejdź do mojego stolika. Musimy pogadać.
Napełnił spory kielich rubinowym płynem i postawił go na barze. Wziąłem go do ręki i skierowałem się do stołu, znajdującego się pod ścianą. Można było powiedzieć, że ten stolik był dla mnie zarezerwowany. Często bowiem gościłem w tej karczmie.
Rozejrzałem się dookoła. Na pierwszy rzut oka nikt nie wzbudził mego zainteresowania. Większość tych ludzi znałem, pochodzili z tego miasteczka. Rozmawiali głośno, śmiejąc się i opszczypując dziewczyny. Zwykła miejska sielanka.
Po jakimś czasie podszedł do mnie właściciel. Podsunąłem mu nogą krzesło.
- Siadaj. - zaproponowałem i pociągnąłem z kielicha łyk wina.
Spoczął na wskazanym miejscu.
- Czego Panie ode mnie oczekujesz? - spytał ze strachem.
- Ach, nic wielkiego. - uspokajałem go. - Chodzi o pewną informację.
Wyjąłem z kieszeni złoty wisiorek.
- Poznajesz go? - spytałem patrząc mu prosto w oczy.
- Tak. Należy do jednej z naszych dziewczyn. Ma na imię Ruth. - odpowiedział zdziwiony. - Skąd go Panie masz?
- Nieważne. - machnąłem ręką. - A wisiorek nie należy, tylko należał do Ruth. Ona już u ciebie nie będzie zabawiać gości.
- Co chcesz przez to Panie powiedzieć? - spytał cicho.
- To co słyszałeś. - rzekłem wymijająco. - Kto bywał u tej dziewczyny?
- Wielu u niej bywało. - stwierdził. - Ostatnio jednak zdziwiło mnie to, że oprócz mężczyzn była u niej też jakaś młoda kobieta.
- Ciekawe. - mruknąłem. - Poznałbyś ją?
- Mogę Panie wskazać ją nawet w tej chwili. Siedzi wśród tych trzech mężczyzn przy stole obok drzwi.
Odwróciłem wzrok w tamtym kierunku. Przy stole siedziało oberwane grono adoratorów młodej kobiety. Pili piwo i cicho ze sobą rozmawiali. Dziewczyna miała może ze dwadzieścia lat. Długie jasne włosy opadały na brązową suknię. Mężczyźni byli starsi od niej ale ich wygląd pozostawiał wiele do życzenia.
- Jesteś pewien, że to oni? - spytałem.
- Mogę przysiąc. - Keler uderzył się ręką w pierś. - Z resztą to jedyni obcy, którzy korzystali z naszych dziewczyn. Innych znam.
- Dzięki za wino i informacje. I zapomnij o naszej rozmowie. - ostrzegłem go.
Wstałem od stołu i ruszyłem do wyjścia. Ostatni raz spojrzałem na grono obcych i opuściłem karczmę. Udałem się do Inkwizytorium i poprosiłem o przydzielenie mi oddziału straży. Po chwili na dziedzińcu stało już sześciu uzbrojonych ludzi.
- Mamy do wykonania zadanie. - zacząłem. - Jak pomyślnie przebiegnie cała akcja, wspomnę o was Wielkiemu Inkwizytorowi. Może was nagrodzi, choć nie obiecuję. Jak spartolicie robotę, to ze mną będziecie mieć do czynienia! - powiedziałem groźnie.
Kiwnęli głowami, że mnie zrozumieli.
Postanowiłem obserwować karczmę i zachowanie interesujących mnie osób. Długo to nie trwało. Przed północą w lokalu zostali tylko przyjezdni. To ułatwiło nam zadanie. Wkroczyliśmy do środka. Stanęliśmy obok stołu zajętego przez obcych.
- Czego chcecie?! - warknął jeden z oberwańców.
- Ty psie! - krzyknąłem. - Jak się zwracasz do sługi bożego?!
Kopnąłem nogę od krzesła, na którym siedział i wywrócił się na podłogę. Pozostali poderwali się od stołu i chwycili miecze.
- Brać ich! - rzuciłem rozkaz.
Żołnierze wyciągnęli broń i zaatakowali przyjezdnych. Słychać było dźwięk stali i świst przecinanego powietrza. Kobieta stała nieruchomo pod ścianą i ze strachu nie mogła wydusić z siebie nawet krzyku.
Walka nie trwała długo. Sześciu żołnierzy powaliło na ziemię trzech oberwańców. Schowali do pochw zakrwawione miecze. Przysunąłem się do wystraszonej kobiety.
- Nie bój się. - szepnąłem łagodnie. - Przynajmniej na razie przestań się bać.
- Zabrać ją! - krzyknąłem do strażników.
Rzuciłem na stół kilka drobniaków.
- Keler, posprzątaj ten bałagan. - powiedziałem wskazując zabitych ludzi, leżących na podłodze.
Opuściliśmy karczmę. Kobieta opierała się jak mogła, ale żołnierze chwycili ją za ręce i nogi uniemożliwiając jej wyrwanie z objęć.
Dziewczyna została umieszczona w celi. A ja udałem się mimo późnej pory do Pana.
Otworzył mi zaspany. Skłoniłem się nisko.
- Przepraszam, że nachodzę Waszą Świątobliwość o takiej porze. - zacząłem się tłumaczyć. - Chcę jednak powiadomić, że schwytaliśmy jedną z osób, biorących udział w składaniu ofiary i morderstwie.
- I to jest powód, dla którego mnie budzisz?! - podniósł głos. - Wiesz, co masz robić. Więc nie zawracaj mi głowy.
Trzasnął mi przed nosem drzwiami a ja udałem się do swojego pokoju. Więźniem postanowiłem się zająć jutro rano.

(III) Pojednanie

Wstałem skoro świt. Czekało mnie dzisiaj sporo pracy. Wezwałem do siebie jednego ze strażników.
- Przygotuj wszystko do przesłuchania. - rozkazałem. - Wezwij skrybę, sprowadź kata i zajmij się salą tortur. A na koniec daj dziewczynę i zaznajom ją z działaniem niektórych narzędzi.
Skinął głową i wyszedł. Ubrałem swój służbowy strój i podszedłem do okna. Stałem tak dłuższą chwilę pogrążony w myślach, gdy usłyszałem pukanie.
- Wejść! - rzuciłem przez ramię.
Do pokoju wszedł strażnik, który przyjmował ode mnie polecenie.
- Wszystko gotowe, Panie.
- To dobrze. - stwierdziłem.
Opuściłem swoje zacisze i skierowałem się do mrocznej części naszego gmachu. Dość długo schodziłem do lochów. W końcu stanąłem na wprost korytarza. Jego szare ściany oświetlały pochodnie płonące po obu stronach. Ruszyłem przed siebie, zmierzając do sali przesłuchań.
Strażnik otworzył przede mną drzwi a gdy wszedłem do środka bezszelestnie je zamknął.
Dziewczyna leżała na drewnianym łożu, rozebrana do naga. Ręce i nogi miała zakute w żelazne klamry. Jej ciało było ułożone w kształt litery "x".
Za pokrytym czerwonym suknem stołem siedział skryba i drugi z inkwizytorów. Skinął mi głową na powitanie. Nie odezwał się jednak ani słowem. Kat w tym czasie grzebał pogrzebaczem w kociołku z rozżarzonymi węglami.
Usiadłem za stołem na środkowym miejscu.
- Pisz! - zwróciłem się do skryby siedzącego po mojej prawej stronie. - Dziewczyna nieznanego imienia, lat dwadzieścia, przesłuchiwana na okoliczność uprawiania niedozwolonych obrzędów. Zanotowałeś?!
- Tak, Panie.
- Dobrze. Zatem pomódlmy się za pomyślność ceremonii pojednania z Bogiem.
Wstaliśmy zza stołu i odmówiliśmy po łacinie krótką modlitwę.
Zbliżyłem się do łoża, na którym spoczywała dziewczyna. Zajrzałem jej głęboko w oczy.
- Mam nadzieję, że powiesz nam całą prawdę? - spytałem, choć bardziej stwierdziłem.
Nie odezwała się, tylko odwróciła wzrok jakby speszona moim spojrzeniem. Chwyciłem ją za twarz i ponownie zajrzałem w oczy.
- Wierz mi, że Bóg przyjmie cię do siebie, jeśli pozwolisz się nawrócić. - uśmiechnąłem się lekko. - A gdybyś miała jakieś opory, to my ci w tym pomożemy.
- Mój Pan uodpornił mnie na ból! - syknęła ze złością.
- O, widzę, że jednak masz coś do powiedzenia. - zauważyłem. - To bardzo dobrze. A ja mam dla ciebie niespodziankę. Byłem kiedyś w odległej krainie, zamieszkiwanej przez skośnookich ludzi. Mówili dziwnym językiem, ale pojąłem jeden szczegół. Mają tam oni fantastyczną metodę do zmuszania ludzi do mówienia. Nie zostawia ran na ciele a jest być może równie skuteczna. Chcę ją na tobie wypróbować.
Wyjąłem z kieszeni dwa czarne pióra i podałem je katu. Usiadłem ponownie za stołem a kat podszedł do unieruchomionej dziewczyny.
- Zatem nie chcesz nic mówić. - zrozumiałem jej zachowanie. - W takim razie zaczniemy od łaskotania stóp.
Kat stanął przy nogach dziewczyny i delikatnym ruchem zaczął muskać bose podeszwy. Po chwili zwiększył intensywność łaskotania, drażniąc czubkami piór wrażliwą skórę na śródstopiach i pod palcami.
Dziewczyna szarpała się jak w amoku. Jej gromki śmiech odbił się echem w sali tortur. Rzucała się na wszystkie strony i ruszała stopami na tyle, na ile pozwalały jej więzy. Po dłuższym łaskotaniu jej śmiech przerodził się wręcz w histeryczny krzyk. Pióra na podeszwach krążyły nadal, wydobywając z niej kolejne salwy śmiechu.
- Dość! - rzuciłem rozkaz.
Kat oderwał pióra od stóp przesłuchiwanej. Dziewczyna oddychała głęboko. Widać było, że jest już bardzo wycieńczona.
- Co masz nam do powiedzenia? - spytałem surowo. - Chcę wiedzieć wszystko! Inaczej będziemy kontynuować!
- Nieee, błagam! - rzuciła szybko.
- No więc słucham. - powiedziałem szorstko.
- Ale ja nic nie wiem. - szepnęła. - Tu musiała zajść jakaś pomyłka.
Wstałem szybko od stołu i podszedłem do niej. Trzymałem w ręku złoty wisiorek.
- To też jest pomyłka! - warknąłem. - A może nie poznajesz tego łańcuszka? - spytałem ironicznie.
- Pierwszy raz go widzę na oczy. - stwierdziła, a ja wiedziałem, że kłamie.
- Jakoś nie przekonałaś mnie. - wróciłem na swoje miejsce. - Kontynuować! - padł rozkaz.
- Nieeee! - krzyknęła dziewczyna, ale urwała kolejnym wybuchem śmiechu, gdy kat zaczął jescze zacieklej łaskotać jej bose stopy. Pióra wędrowały po całych podeszwach, z góry na dól i odwrotnie. Jak przy malowaniu pędzlem. Kat wkładał pióra także pomiędzy palce stóp ofiary, czym powodował jeszcze głośniejszy śmiech. Dziewczyna już nawet przestała się ruszać, tak opadła z sił.
- Dooobrzeee! Powiem wszystkoooo! - krzyczała między spazmami śmiechu.
Poczekałem jeszcze chwilę, napawając się tym widokiem bezbronnego, wycieńczonego ciała.
- Przerwać! - rzuciłem nagle.
Tortury ustały. Po twarzy dziewczyny płynęły łzy. Jej brzuch szybko opadał i podnosił się, łapiąc jak najwięcej powietrza w płuca. Była wyczerpana. Dałem jej chwilę, po czym wysłuchaliśmy takiej oto opowieści.
"Byłam kruchą, delikatną dziewczyną. Zawsze miałam z tego powodu przykrości. Dlatego dzięki przyjaciółce postanowiłam zagłębić się w mroczny świat i w zamian za mą duszę dostać od mojego Pana odporność na ból. Ale był jeden warunek: w każdą noc o pełni księżyca mieliśmy składać ofiarę swemu Panu w postaci młodej kobiety. Tak też było a ja uświadomiłam sobie, że pociąga mnie to wszystko, ulegam mrocznej stronie i poddałam się jej w całości. To było piękne wrażenie, nie odczuwać bólu i mieć siłę. Ale teraz wszystko skończone."
- Coś wspomniałaś o przyjaciółce? - zareagowałem jak automat, który wyłapuje tylko istotne rzeczy. - Jak się ona nazywa?
- Nie pamiętam. - rzekła ostrożnie dziewczyna.
- Mamy wrócić do łaskotania?! - spytałem rzeczowo.
- Nie! Błagam! - krzyknęła wystraszona. - Nazywa się Meja i mieszka w Rinigen.
- Przyznałaś się do mrocznej strony swojej egzystencji. - powiedziałem wreszcie. - Podałaś nam kilka cennych informacji. Jeszcze zostaje kwestia nawrócenia i pojednania z Bogiem.
- Jeszcze wam mało! - spojrzała na nas. - Tego nie mogę zrobić. Przyrzekłam swemu Panu.
- Jak wolisz. - odrzekłem ze spokojem. - Ale głównie chodzi nam o to, aby nawracać zbłąkane dusze i zbliżać je do Boga.
- Kontynuujcie! - zwróciłem się do drugiego inkwizytora, który do tej pory obserwował wszystko bez jednego słowa.
Wyszedłem z sali tortur i zamknąłem za sobą drzwi. Oddalając się korytarzem usłyszałem histeryczny śmiech dziewczyny...

Śledztwo dobiegło końca. Dziewczynę, jak na nawróconą czarownicę przystało, pochłonął oczyszczający święty ogień z płonącego stosu. Mieszczuchy znowu miały nie lada atrakcję, słuchając wrzasków palonej dziewczyny.
A ja miałem już kolejną sprawę do rozwikłania. Nosiła imię Meja i była przyjaciółką spalonej kobiety.

(IV) Nowa herezja

Zbudził mnie ostry blask słońca, którego promienie wpełzały przez okno do pokoju. Wstałem leniwie z łóżka i narzuciłem na siebie służbowy płaszcz.
Wczoraj wieczorem otrzymałem od Wielkiego Inkwizytora pełne uprawnienia do schwytania kolejnej czarownicy. Musiałem w tym celu udać się do Rinigen. Wiedziałem, że zadanie nie będzie łatwe, ale czego się nie robi dla Boga.
Zszedłem na dół i skierowałem się na dziedziniec. Czekało na mnie już czterech konnych strażników, którzy mieli mi służyć jako eskorta.
Wskoczyłem na konia i krzyknąłem do kompanów:
- Pamiętajcie! Chcę tą dziewkę żywą! Jak jej spadnie chociaż włos z głowy to zabiję jak psa!
Pokiwali głowami na znak, że zrozumieli.
Ruszyliśmy do Rinigen. Podróż trwała dość długo, choć bez przeszkód. Dotarliśmy na miejsce następnego dnia wieczorem.
Udaliśmy się do jedynej gospody w tej wiosce. Służący zaprowadził konie do stajni a my weszliśmy do środka. Moi towarzysze odrazu obsiedli stół przy drzwiach. Ja podszedłem do baru, za którym stała ładna dziewczyna z długimi czarnymi włosami. Na oko mogła mieć jakieś osiemnaście lat.
- Czym mogę służyć, Panie? - jej głos brzmiał jak aksamit.
- Chcieliśmy tutaj dostać nocleg i coś do jedzenia. - powiedziałem niechętnie. W nozdrza uderzył mnie smród przypalonego bigosu.
- Pokoje zaraz będą dla panów gotowe. A do jedzenia proponuję starodawny bigos? - uśmiechnęła się promiennie.
- Faktycznie starodawny. - stwierdziłem ironicznie. - Czuć jego wiek na kilometr. Daj nam lepiej coś do picia. - zdecydowałem.
Dziewczyna zniknęła na zapleczu a ja dosiadłem się do strażników.
Rozejrzałem się po gospodzie. Chciałem z kimś pogadać na temat poszukiwanej osoby, ale pomimo późnej pory w gospodzie przebywało jedynie dwóch obwiesi pijących piwo, którzy nieustannie się kłócili. Zdenerwowała mnie ta paplanina.
- Zamknąć się do cholery! - wrzasnąłem na wieśniaków. - Jak chcecie mielić ozorami to się wynoście! Głowa już mnie boli od waszego ględzenia!
Posłusznie wstali i opuścili gospodę. Nastała cisza.
Podeszła do nas barmanka, niosąc w rękach dzban i pięć metalowych kielichów. Postawiła wszystko na stole.
- Proszę. Oto najlepsze wino jakie mamy. - powiedziała pogodnie.
Strażnicy rzucili się na wino jak sępy. Jednak najpierw mi nalali rubinowego płynu do kielicha.
Chwyciłem dziewczynę za rękę i posadziłem ją sobie na kolanach. Łyknąłem trochę wina.
- Dobrze nas obsłużyłaś. - zauważyłem. - Ale możesz jeszcze lepiej. Nie bój się, nie chodzi nam o to, co masz na myśli. Chcemy kilku informacji.
- Nie wiem, czy będę mogła pomóc, Panie?
- Obiło ci się o uszy imię Meja? - spytałem spokojnie.
Sięgnąłem po kielich wina, gdy nagle dziewczyna zerwała się z miejsca i szybko wybiegła z gospody.
- Łapcie ją! Szybciej, do jasnej cholery! - krzyknąłem, rzucając się do drzwi.
Wybiegliśmy na dwór. Rozejrzałem się na boki i dostrzegłem uciekającą dziewczynę, która kierowała się do lasu. Ruszyliśmy w pogoń tratując wszystko, co nam zagradzało drogę. Dziewczyna kluczyła po lesie, zmieniając kierunek biegu. W końcu straciliśmy orientację. Byliśmy szybsi i już ją doganialiśmy, aż nagle dała susa w gęstwę krzaków i zniknęła nam z oczu. Stanęliśmy zdezorientowani.
- Wy dwaj na lewo, a wy prosto! - rozkazałem.
Strażnicy udali się w wyznaczonych kierunkach i po chwili zakryły ich gęste zarośla.
"Gdzie ona się podziała?" - zachodziłem w głowę. Ruszyłem w prawo, przedzierając się przez wielkie połacie poskręcanych gałęzi krzaków.
Nawet nie wiedziałem, co czycha na mnie w mrocznym lesie.

(V) Pułapka

Zrobiło się prawie ciemno. Postanowiłem odpocząć po trudach wędrówki. Nazbierałem chrustu i rozpaliłem ogień. Zdjąłem płaszcz i położyłem się na nim. Zasnąłem.
Zbudził mnie odgłos prowadzonej rozmowy. Ogień już prawie zgasł i zrobiło się zimno. Narzuciłem swój płaszcz i ruszyłem powoli w kierunku, skąd dochodziły głosy. Minąłem parę drzew i dostrzegłem nikły blask ognia.
Podszedłem bliżej, kryjąc się za pniem grubego drzewa. Rozmowa stała się wyraźniejsza. Mówiła kobieta:
- Musimy uważać! - ostrzegała. - Ten klecha i jego zbiry napewno gdzieś niedaleko krążą! Chcą nas schwytać i poznać tajemnicę!
Wychyliłem się zza pnia. Oprócz kobiety, przy ogniu siedziało jeszcze dwóch mężczyzn.
- Nie obawiaj się. - rzekł jeden z nich. - W tym lesie pewnie już się dawno zgubili.
- Nie jestem tego taka pewna. - powiedziała kobieta, w której dopiero teraz poznałem barmankę. - W każdym bądź razie nie możemy dopuścić do tego, aby tajemnica wyszła na jaw.
Wyjęła ze skórzanego worka małą ozdobną szkatułkę.
- W niej jest zapisana na pergaminie nasza tajemnica. - rzekła cicho. - Otrzymałam ją od naszego Pana, który chce sprawdzić moje zaufanie. Jeżeli dochowam tajemnicy, Pan zrobi ze mnie nieśmiertelną.
Mężczyźni pokiwali z uznaniem głowami. Dziewczyna schowała szkatułkę do torby i położyła się na szerokiej derce.
- Chodź, Rollon. Zrobimy obchód. - zaproponował drugi z mężczyzn. Obaj podnieśli się od ognia i zagłębili pomiędzy drzewa.
Nadarzała się wspaniała okazja, aby poznać ich tajemnicę. Dziewczyna zasnęła, żadnej przeszkody. Wyskoczyłem zza drzewa i rzuciłem się do skórzanej torby.
Nagle poczułem czyjąś rękę, która chwyciła moją nogę i mocno szarpnęła. Upadłem na ziemię tuż koło ognia.
- Mam cię, klecho! - usłyszałem szyderczy głos. - Wiedziałam, że się ktoś kryję za drzewami. Chciałam go stamtąd wyciągnąć.
Dziewczyna stała nade mną i się nabijała ze mnie w żywe oczy.
- Nie uciekniesz przeznaczeniu! - powiedziałem, hamując gniew. - Takie jak ty płoną na stosach! Poddaj się!
- Nic z tego! - krzyknęła dziewczyna.
Chciałem poderwać się z ziemi, ale nagle poczułem jak jakaś siła przygniata mnie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Jakaś ręka chwyciła mnie za ramię. Szarpnąłem się ale uścisk nie zelżał. Poczułem uderzenie w głowę i potworny ból czaszki. Zapadłem w ciemność i straciłem przytomność.

(VI) Po drugiej stronie pióra

Powoli odzyskiwałem przytomność. Ból promieniował aż na czoło, krew mocno pulsowała w skroniach. Otworzyłem oczy. Ręce mi zdrętwiały i chciałem je rozmasować, ale nawet nie drgnęły.
"Co się do licha dzieje? Doznałem jakiegoś paraliżu?" - pomyślałem ze strachem.
Okazało się, że ręce mam wyciągnięte nad głowę i przypięte klamrami do drewnianego stołu, na którym leżałem. Popatrzyłem w dół. Nogi umieszczone były w czarnych lakierowanych dybach.
Ogarnął mnie chłód. Miałem na sobie tylko spodnie. Nagi tors i bose stopy dotkliwie odczuwały panującą w piwnicy temperaturę i wilgoć.
Chciałem poruszyć stopami, ale ktoś związał sznurkiem duże palce, pozbawiając ich możliwości ruchu.
Rozejrzałem się po piwnicy. Poza stołem, na którym byłem uwięziony, nic więcej się w pomieszczeniu nie znajdowało. Na ścianach paliły się pochodnie, które ledwo rozświetlały panujący mrok.
Po jakimś czasie usłyszałem czyjeś kroki. Zbliżały się od strony korytarza.
Po chwili drzwi do piwnicy się otworzyły i do środka weszła...barmanka.
Miała na sobie czarną długą suknię z dużym dekoltem. W kruczoczarnych włosach dostrzegłem czerwoną wstążkę.
Trzasnęła drzwiami i podeszła do mnie.
- Co się dzieję? Dlaczego jestem uwięziony?! - pytałem gniewnie.
- Uspokój się, księżulku. - spokojnie odpowiedziała dziewczyna. - Nasz Pan kazał się zemścić za śmierć Lilith, którą ostatnio kazałeś spalić.
- Jak to zemścić?! - wrzasnąłem poirytowany. - Wypuść mnie natychmiast! Jak śmiesz więzić sługę bożego?!
- Zamknij się, bo będę cię musiała zakneblować! - powiedziała surowo.
Umilkłem przestraszony. Jej ostatnie słowa zabrzmiały naprawdę groźnie.
Dziewczyna podeszła do moich nóg i wyjęła spod sukni czerwone sztywne pióro.
- Zaczniemy od stóp. - postanowiła ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
Poczułem na prawej podeszwie czubek pióra. Przejechała nim od pięty do palców. Zacisnąłem zęby, hamując śmiech. Spróbowała jeszcze raz, atakując piórem drugą podeszwę. Muskała nim z góry na dół i odwrotnie, drażniąc śródstopie i skórę tuż pod palcami. Nie wytrzymałem i wybuchnąłem gromkim śmiechem. Dziewczyna zaczęła intensywniej łaskotać moje bose stopy. Przesuwała pióro pomiędzy palcami, czym powodowała mój głośniejszy śmiech. Po chwili rzuciła pióro na posadzkę i palcami zaatakowała bezbronne podeszwy. Chciałem poruszać stopami, ale uświadomiłem sobie, że przecież są ze sobą związane. Rzucałem się i szarpałem ale nie na wiele się to zdawało. Zaczął mnie boleć brzuch, a ból ostro emanował do głowy. Stopy paliły mnie od drapiących paznokci dziewczyny. Śmiałem się i krzyczałem ile sił w płucach.
- Przeeestaaań! - błagałem pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
Dziewczyna niewzruszona dalej niemiłosiernie łaskotała moje stopy, znęcając się nad nimi przez dłuższy czas. Jeździła palcami po moich podeszwach jak grzebieniami, nie zatrzymując się nawet na moment. Byłem już tak wycieńczony, że przestałem się nawet ruszać śmiejąc się bezwładnie.
Wreszcie nastąpiła upragniona przerwa. Oddychałem bardzo głęboko, chwytając łapczywie powietrze. Dziewczyna podeszła do mnie. Weszła na stól i usiadła na moich biodrach, przodem do twarzy.
- I jak ci się podoba? - spytała ironicznie. - Masz już dość?
- Chyba żartujesz! - powiedziałem gniewnie i zaraz pożałowałem swoich słów. - Nie złamiesz mnie! Jestem sługą bożym! - co za hardość zabrzmiała w moim głosie.
- Czyżby ci się spodobała nasza zabawa? - zaśmiała się. - W takim razie kontynuujmy!
To mówiąc przejechała palcami po napiętej skórze pach. Szarpnąłem się gwałtownie.
- O widzę, że tutaj mamy jeszcze większe łaskotki. - zauważyła. - Więc popracujmy nad nimi trochę.
I zaczęła pastwić się nad moimi wrażliwymi pachami. Skrobała je swoimi paznokciami a ja szalałem z niemocy i nienawiści. Śmiałem się jednak, bo był to mój najczulszy punkt.
Co jakiś czas zjeżdzała palcami na mój goły tors i dręczyła boki oraz żebra. Była nieubłagana i torturowała mnie, bez przerwy na złapanie oddechu. Zacząłem się dusić i zachłystywać własnym śmiechem. Do mózgu dotarł kolejny bolesny impuls, który spowodował zamroczenie. Moje ciało bezwiednie opadło na stół. Długie łaskotanie spowodowało utratę przytomności.

(VII) Ucieczka

Ocknąłem się. Leżałem w małej celi, do której przez zakratowane okienko wpadało nikłe światło księżyca. Bolała mnie głowa i brzuch. Poczułem dotkliwy chłód. Miałem na sobie tylko służbowe spodnie. Podniosłem się z trudem z posadzki. Podczas tortur poważnie opadłem z sił. Na samą myśl zaczął narastać we mnie gniew.
"Już ja się tobą zajmę" - pomyślałem ze złością.
Ale moja sytuacja nie była najlepsza. Więzili mnie tutaj, wiedząc, że jak odzyskam wolność to zaczne polowanie. A były ku temu powody.
Zrezygnowany uklękłem naprzeciw okienka i pogrążyłem się w modlitwie.
Poczułem narastający ból. Czułem, jak mój stróż i wybawiciel zbliża się. Powoli celę zaczął rozjaśniać ostry blask. Przymknąłem oczy, gdyż otaczająca mnie jasność była nie do wytrzymania. W pewnym momencie ktoś dotknął mojego ramienia.
- Powstań, Velgeroth! - usłyszałem potężny głos.
Podniosłem się z klęczek i otworzyłem oczy. Blask nie był już tak uporczywy.
Przede mną stał Anioł Stróż. Jego śnieżnobiała szata sięgała ziemi. Złote skrzydła odbijały światło księżyca, wpadające przez okno.
- Panie i Wybawicielu! - zacząłem cicho.
- Wiem wszystko! - przerwał mi. - Modlitwą wezwałeś mnie do siebie. Słucham więc twojej prośby.
- Dzięki, Panie. - rzekłem niepewnie. - Jak widzisz jestem w niekorzystnej sytuacji. Ludzie, którzy mnie więżą są opętani przez demony. Muszę reagować na takie zjawiska, a obecne położenie mi to uniemożliwia. Uwolnij mnie stąd, Panie, abym mógł dalej ci służyć. - pokłoniłem się nisko.
- Ach, Velgeroth. - powiedział z naganą w głosie. - Ileż to razy wpadałeś w tarapaty i ja musiałem cię z nich wyciągać. Ponieważ jednak doceniam to, co robisz dla dobra wiary, pomogę ci.
Odwrócił się do mnie plecami, rękę przystawił do ściany. Nagle kamienie zaczęły się kruszyć tworząc spory otwór.
Znowu nastała jasność i po chwili Anioł zniknął. Podszedłem do otworu w ścianie i wyczołgałem się na zewnątrz.
Było ciemno i padał lekki deszcz. Zadrżałem z zimna. Obejrzałem się za siebie. Właśnie uciekłem z kamiennej chaty, stojącej na obrzeżach Rinigen.
Udałem się do gospody w wiosce. Obok stajni spotkałem strażników.
- Panie, gdzie się podziewałeś? - spytał jeden z nich.
- Szkoda gadać. - machnąłem ręką. - Dawajcie konia! Ruszamy do Fares. Mamy zadanie do wykonania.

(VIII) Pomocnik

Dotarliśmy na miejsce następnego dnia wieczorem. Byłem wykończony, więc odrazu udałem się do swojego pokoju. Przebrałem się i położyłem do snu, aby zregenerować siły.
Obudziłem się około południa. Ubrałem się szybko i po chwili zameldowałem się u zwierzchnika.
- Wejdź, Velgeroth. - powiedział Limar. - Długo cię nie było. Wykonałeś zadanie?
- Niestety nie, Panie. - rzekłem cicho. - Dziewczyna użyła podstępu i wymknęła się. Ale wiem, gdzie jej szukać.
- Musisz ją doprowadzić przed ławę. Każda zbłąkana dusza oczekuję odkupienia. My im to umożliwiamy. Trzeba wyplenić zło, które czai się na każdym kroku. - To mówiąc Limar wskazał mi drzwi.
Nie wtajemniczałem nikogo w moje plany. Sam postanowiłem zająć się tą dziewczyną. Pałałem żądzą zemsty i nikt nie mógł mi przeszkodzić.
Ubrałem tym razem cywilny strój, czyli czarne skórzane spodnie i taką też kurtkę. Oprócz miecza wziąłem jeszcze sztylet, chowając go do cholewy buta.
Udałem się do stajni i po krótkim czasie ruszyłem do Rinigen.
Nad wioskę nadciągnęła burza. Duże krople deszczu uderzały głośno o moją skórzaną kurtkę. Wiatr szumiał groźnie w konarach drzew, zapowiadając jakieś niebezpieczeństwo.
Zatrzymałem się obok chaty, w której byłem więziony. Zsiadłem z konia i przywiązałem go do palika, wbitego tuż przy drzwiach. Pchnąłem lekko drzwi. Zaskrzypiały, wpuszczając do środka smugę światła. Wyjąłem spod kurtki świecę i zapaliłem ją. Wszedłem głębiej rozglądając się na boki. Na wszelki wypadek wyjąłem miecz z pochwy i trzymałem go przed sobą. Za załomem ściany przez uchylone drzwi ujrzałem celę, w której przebywałem.
Usłyszałem jakiś szelest i odwróciłem się. Przed nosem mignęło mi ostrze miecza.
- Stój, klecho! - krzyknął obcy. - Czego tu szukasz?!
Miałem przed sobą młodego mężczyznę około trzydziestki. Jego twarz, upstrzona bliznami, wyglądała groźnie.
- Nie jestem klechą, tylko sługą bożym, wieśniaku! - zauważyłem. - A ty kim jesteś?!
- Mam na imię Rollon. Właśnie szukam tej barmanki. Ona tu mieszka. Oszukała mnie i musi zapłacić za swą zdradę!
- A co takiego się stało? Powiedziała, że będziesz nieśmiertelny i okazało się, że można cię zranić a nawet zabić? - spytałem z ironią.
- Nieważne. - zbył moje pytania jak muchę. - Domyślam się, że też jej szukasz, więc połączmy siły.
- Zwykle działam sam albo wespół ze strażnikami Wielkiego Inkwizytora. - powiedziałem krótko. - Ale tym razem zrobię wyjątek.
Chęć zemsty była tak duża, że przyjąłbym pomoc nawet od diabła.
Miałem przeczucie, że już niedługo nadarzy się okazja do zemsty.

(IX) Odwet

Skryliśmy się w gęstwinie naprzeciw chaty po drugiej stronie drogi. Mokliśmy od ciągłego deszczu, a wiatr przenikał nas na wskroś.
Mijały godziny ale cierpliwość opłaciła się. Od strony wioski zmierzała młoda dziewczyna. Gdy się zbliżyła poznaliśmy w niej barmankę. Weszła do chaty i zamknęła drzwi. W oknie rozbłysło światło świecy.
- Pamiętaj! Chcę ją mieć żywą! - syknąłem do Rollona.
- To oczywiste. - odparł z uśmiechem. - Musi nam za wszystko zapłacić.
Wyszliśmy z zarośli i podeszliśmy pod ścianę chaty. Zajrzałem przez okno. Dziewczyna siedziała przy stole i popijała wino z metalowego kubka.
Zapukałem do drzwi. Usłyszałem zbliżające się kroki.
- Kto tam? - dobiegł nas przestraszony głos.
- To ja, Rollon. - odpowiedział mój pomocnik. - Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - stwierdziła dziewczyna. - Jest późno, więc idź już.
- Tutaj inkwizytor, głupia dziewko! - krzyknąłem zirytowany. - Otwieraj te drzwi, albo je wyważymy!
Cisza. Wzięliśmy leżący w krzakach nieduży bal i po kilkakrotnym uderzeniu w drzwi , ustąpiły.
Wtargnęliśmy do środka. Dziewczyna próbowała przejść przez okno. Chwyciłem ją za nogę i pociągnąłem w dół. Upadła na podłogę, uderzając głową o kamienną posadzkę. Zamknęła oczy tracąc przytomność.
Przenieśliśmy ją na duże łóżko z czterema słupkami, wystającymi z rogów łoża. Rozciągneliśmy ciało dziewczyny w X i przywiązaliśmy jej ręce i nogi do słupków. Rozciąłem sztyletem suknię Meji i zerwałem ją, rzucając na podłogę. To samo stało się z butami.
Dziewczyna została tylko w skąpej bieliźnie.
Poczekaliśmy jakiś czas, aż odzyska przytomność. Gdy to nastąpiło, wstałem z krzesła i podszedłem do niej.
- No nareszcie. - rzekłem z ulgą. - Już myślałem, że się nie obudzisz. A mamy przed sobą całą noc.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała z niepokojem.
- Zemsta. - rzuciłem krótko.
- Chyba nie mówisz poważnie? - jej lęk narastał.
- Jestem teraz bardzo poważny. - odpowiedziałem szorstko. - Ale koniec tej gadaniny. Pora brać się do pracy.
- Rollon. - zwróciłem się do pomocnika. - Naszykuj chrustu i drewna na opał.
- Ale...- zaczął.
- Żadne ale! - przerwałem mu. - Zrób co ci kazałem.
Opuścił z niechęcią chatę. Wolę sam pracować nad ofiarą.
Usiadłem przy bosych stopach dziewczyny. Przejechałem palcem po lewej podeszwie, od pięty do palców. Stopa drgnęła, reagując na dotyk. Drugim palcem przeciągnąłem po prawej podeszwie. Efekt był taki sam. Odczekałem chwilę i z furią zaatakowałem jej bose stopy. Dziewczyna wybuchnęła ogromnym śmiechem. Kontynuowałem łaskotanie, drapiąc palcami środek stóp. Zwiększałem intensywność łaskotek i doznania z tym związane.
Dziewczyna śmiała się tak głośno, że obawiałem się czy nikt nas nie usłyszy. Ale chata znajdowała się na skraju wioski, więc wątpliwe było, aby nas ktoś usłyszał. Po jakimś czasie przeniosłem swoje palce na zgrabny brzuch dziewczyny, badając boki i żebra oraz aksamitną skórę pod pachami. Łaskotałem jej najwrażliwsze miejsca, napawając się jej krzykiem i śmiechem.
- Błaaagaaam! Niee wytrzymaaam dłuuużeeej!- prosiła pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu.
Ale ja byłem nieubłagany. Żądza zemsty była tak silna, że miałem ochotę zamęczyć tą dziewczynę na śmierć. Przejeżdzałem palcami po jej delikatnych bokach i brzuchu rozśmieszając ją jeszcze bardziej.
Dziewczyna rzucała się na wszystkie strony, byle uciec przed moimi palcami. Po jej twarzy zaczęły płynąć łzy. Jej krzyk boleśnie świdrował mój mózg.
Oderwałem palce od jej wymęczonego ciała.
- Tak hałasujesz, że głowa już mnie boli. - stwierdziłem. - Ale i na to mamy radę.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale w jej ustach znalazł się knebel.
- No teraz znacznie lepiej. - powiedziałem.
Wróciłem do łaskotania stóp Meji. Muskałem palcami jej bezbronne podeszwy, badając każdy kawałek wrażliwej skóry. Dziewczyna machała stopami na boki. Chwyciłem zatem jedną ręką jej stopy, a drugą łaskotałem pięty i śródstopia. Czułem jak całe ciało dziewczyny rzuca się jak w amoku. Na szczęście słyszałem tylko ciche jęki, wydobywające się z jej ust.
Po dwóch godzinach tortur usłyszałem pukanie do drzwi.
- Czego?! - warknąłem zdenerwowany.
- Wszystko już gotowe, inkwizytorze. - powiedział Rollon wchodząc do izby.
- Pogawędziliśmy trochę. - wskazałem wymaltretowaną dziewczynę. - Teraz uczta dla Boga.
Wyciągnęliśmy Meję przed chatę. Po środku drogi stał wbity pal obłożony dookoła chrustem. Przywiązaliśmy dziewczynę do pala.
- Oto kolejna nawrócona. - powiedziałem, podnosząc oczy ku niebu. - Niech ta ofiara przybliży ją do ciebie, Panie.
Przystawiłem do gałęzi płonącą pochodnię. Chrust zajął się powoli, skwiercząc przeraźliwie. Drewno było wilgotne, do niedawna padał deszcz. Pojawiły się smugi dymu. Ogień rozprzestrzenił się i objął ciało dziewczyny. Poczuliśmy swąd palonego mięsa. Włosy Meji po chwili przypominały sztywne druty. Jej ciało stało się czarne od sadzy. Po pewnym czasie sznury przytrzymujące dziewczynę przepaliły się i Meja upadła w płomienie, które oplotły całe ciało, pochłaniając doszczętnie. Po godzinie został tylko popiół.
- Kolejna ofiara spełniona. - powiedziałem w końcu. - I kiedyś nastanie koniec.
Odszedłem drogą w kierunku wioski, zostawiając Rollona przy pogorzelisku.

(X) Armagedon

Był wieczór. Leżałem w swoim pokoju, odpoczywając po trudach, związanych z zadaniem, jakie wykonywałem w Rinigen.
Nagle poczułem lekkie drżenie podłogi. Noc stawała się coraz jaśniejsza. Na horyzoncie pojawiła się ognista łuna, która powoli zaczęła ogarniać całe niebo. Wiatr narastał, a wraz z nim nadciągała chmura pyłu. Uderzył mnie tak silny podmuch, że aż spadłem na podłogę. Podczołgałem się pod okno i chwyciłem krawędzi framugi. Spojrzałem z trudem w dal i zamarłem z przerażenia.
Do miasteczka zbliżała się ogromna kula ognia , unicestwiając wszystko, co napotykała na swej drodze. Z jej objęć wysunęło się czterech jeźdźców na czarnych koniach. Pędzili oni w dzikim galopie, nieuchronnie zbliżając się do miasta. Słyszałem narastający stukot końskich kopyt. Przymknąłem oczy, bo blask ognia był już nie do zniesienia. Fala gorąca objęła moją twarz. Musiałem się zasłonić płaszczem, aby ogień nie popalił wrażliwej skóry.
Drżenie osiągnęło kulminacyjny punkt. Trzymałem się mocno okna, ale siła spychała mnie wprost na stojące pod ścianą łóżko. Z trudem łapałem oddech i nadwyrężałem wszystkie mięśnie aby nie dać się zepchnąć.
Nagle usłyszałem przeraźliwe krzyki i histeryczny śmiech. Dobiegł mnie nie dźwięk wyciąganych mieczy ale cichy świst dobywanych złotych piór.
-"Co się dzieje?' - pomyślałem zdziwiony. Nie mogłem jednak spojrzeć przez okno z powodu ostrego wiatru i gorąca. Poczułem czyjąś obecność.
- Tak, to ja i moi słudzy, Velgeroth. - zabrzmiał donośny głos w mojej podświadomości. - Ludzie, którzy zbrukali swoje ręce krwią niewinnych kobiet, ponoszą teraz zasłużoną karę. Czterech Jeźdźców Apokalipsy dokonuję aktu unicestwienia czarnych ziaren wśród naczynia pełnego białych. Moi słudzy łaskoczą anielskimi piórami owych ludzi, powodując ich śmierć. Kula ognia pochłonie ich ciała, nie zostawiając śladów demonicznych postępków. Nastanie praworządność i wiara w jednego Boga.
Klęczałem tak dłuższą chwilę. Krzyki i śmiech ustały, ale usłyszałem trzask płonącego ognia i poczułem swąd palonych ciał. Po chwili żar bijący z zewnątrz osłabł a wiatr zmniejszył swą siłę.
Podniosłem się z podłogi i wyjrzałem przez okno. Dojrzałem pod sobą ogromne pogorzelisko i dużą ilość ciał sproszkowanych na popiół.
Ognista kula oddalała się. Jeźdźcy wkroczyli w nią, pochłonięci płonącymi językami. Niebo znów stawało się brunatne przechodząc wkrótce w ciemny granat. Apokalipsa się wypełniła.
-" Tryumf dobra nad złem był nieunikniony" - pomyślałem, stojąc w oknie i patrząc w dal.

Zło czai się na każdym kroku...
 
ummmmmmmm... i don't uhhhh... ummm you are gonna have to uhhhhh....... What???
 
Please excuse my sloppy translation. It's a couple of years since I had to read Polish... :D




Evil lurks everywhere ...

(I) Victim

My name is Velgeroth. I am a licensed inquisitor of Holiness. I am involved in tracking and capture of women practitioners of black magic. One word - witches.
I had to fight the evil many successes, but the task that now before me has had the more difficult. Fortunately, he found a man who wanted to help me.
The man was a merchant. Several times a month he was way out of Rinigen Fares traversing the deep and vast tracts of woodland. During one trip he noticed something that shocked him and do not let stand passively on the side. To this end, he went to our lodge Inkwizytorium explanation.

I sat in his sparsely furnished room, when I heard a knock at the door.
- Please! - "I said thoughtfully.
Came to the center of a richly dressed man. The eye might have some fifty years. His tiny black eyes świdrowały me through.
- Sit down. - Pointed out to him a chair in front of me. - What brings you here?
Male took from coat pocket handkerchief and wiped her forehead. Hot weather prevailed for a long time, and taking into account that the merchant was overweight, his fatigue seemed to be normal. He breathed deeply and soon began to tell.
- I came to your sacred space to inform you at the same time warning. A few days ago I returned from Fares home after a new batch of goods. I was driving through the forest Veipert which way the road runs to Rinigen Fares. It was evening, and together with his two friends, decided to set up camp. The weather forced us to hide under the tarp, protecting our car. Over this neighborhood came a storm. Heavy rain was falling and the sky rozcinały powerful lightning. The wind raged in the branches of trees and siekł all drops of water.
My companions soon fell asleep after a long journey. I have not felt tired. It can cause a storm, and may the wind howling fiercely in the thick forest.
Suddenly I heard a piercing groan coming from the depths of the forest. Until it shook me shiver, it was so terrible feeling. Lighted curiosity fortiori that spotted between trees faint firelight. I left the car and began to wade through the bushes. The weather favored me, głusząc all rustling clothes that all the time zachaczało of twigs of bushes and trees. I went to the place whence the cry came to me. I looked out from behind a tree, and froze.
In the middle of the clearing has built a broad platform of stones. She was lying on the young girl. Her hands were bolted to the offering table, her ankles and wrists to four cups overflowed with blood. Around the platform were four characters in raincoats. Torches in their hands that are poorly lit, both the girl and their hidden under the hood faces. Solemnity drew to already unless end. Mysterious girl stripped individuals of the platform and dragged into the woods. I shouted from the experience. Saw me. I started to flee through the forest heading for the car left the road. Tratowałem bushes and broke everything in its path, so do not get caught. Behind the back I heard the sound of the approaching pursuit. I barely jumped on the goat and grabbed the reins. My companions woke up, hearing noises.
- What is happening? - Ralf asked horrified.
- We run away, because we kill! - Crowd yelled whip the horses. The car moved sharply to the front. Corner of my eye I saw you fellows ran out onto the road. They left his hands and resigned again immersed in the forest.
We got to Rinigen. The next day I decided to go to Fares and tell you about this incident. Here is the whole truth. - Ended the story of the merchant.
During his argument I noted a few details that might be relevant. There remained only one question.
- Can you get to the place where the victim was folded? - Asked by collateral.
- Certainly, sir. - He replied. - We can go there immediately.
I grabbed his coat and went to the stables. After a while we went to the forest Veipert. After two hours okołu reached a place where merchants were encamped on that fateful evening. Zsiedliśmy of horses and przywiązaliśmy them to tree trunks. We entered the forest, pushing aside the way we hide the branches. After several steps we came to a small clearing. On the next platform and on earth, I found traces of blood. I walked around the sacrificial table and moved away I found a trail. I walked the trail, leaving the buyer with the platform.
Suddenly, I came down on disputes dug in the ground. At the bottom lay the charred body of the girl. Individuals wanted to erase the traces in this way. I went down to the bottom of the trench and started to flip through the ashes. Hand, I came across a thin lamina. Picked it up and looked. It was a little pendant with the image of St. Elard and gold sword. I hid it in my coat pocket and returned to the merchant.
- And what? Did you find something, sir? - He asked, curious.
- Yes. I thank you for your loyalty. - Replied. - And now let the next he'll take care of this matter. And there is spreading about it on the left and right. - Warned.
- Yes, of course, Sir. - Assured me earnestly.
We went to the horses left the road. We went way back to Fares. In my head began to sprout a suspicion ...

(II) Hunting

The next day, in the morning, I went to a supervisor. I requested an audience, and after a moment I was introduced to his office.
Grand Inquisitor, Lord LIMAR, sitting behind his desk and flipped through some papers. This was the old man of sixty, a bald head and sunken cheeks. When I got picked on me your tired eyes.
- And, it's you, Velgeroth. - He said quietly. - What brings you to me?
I walked closer to the table.
- Your Holiness. - I started to upset. - I received some very valuable information merchant. Even examined the circumstances of the incident to determine whether or not making up. Unfortunately, it turned out that they do not cheat.
Here supervisor told our conversation with the merchant and the journey to a place of ritual and execution. And also about what made the discovery.
- Here is a pendant. - I put on the table found at the charred corpse chain. - Please, for permission to initiate an official investigation. - Finished.
Mr. LIMAR picked up a gold necklace and looked at him.
- I think I know to whom it belonged. - Said thoughtfully. - Recently I visited a young girl named Ruth. She said that someone is constantly watching her. Also talked about the constant visits to some unknown persons.
- Why is nothing that we did not do? - I asked in amazement. - But such signals can not be underestimated. This ignorance caused the death of an innocent girl.
- Let your soul do not govern emotions. - Drew my attention LIMAR. - Do not believe her for a simple reason. Many have the false reports, and then it turns out that people whose arrest are innocent.
- Let the Lord take care of this matter. - I said, holding back anger. - This time there will be mistakes.
LIMAR reached into his desk drawer and handed me a card with the stamp and signature of the Grand Inquisitor, entitling me to all the necessary actions. I nodded and left the office of the Lord.

At night I went to a nearby inn. I was wearing civilian clothes so as not to scare people. Always at the sight of Inquisition mantle fell into a panic.
I went inside. Many tables were already occupied by the townsfolk. I walked up to szynkwasu, behind which stood Keler, broad-shouldered owner of the inn.
- Hi distinguished guest. - Smiled, showing very nice teeth. - What are you ladies have?
- Pour the wine. - I replied. - And then come over to my table. We need to talk.
He filled the cup ruby disputes fluid and set him on the bar. I picked it up and headed to the table beneath the wall. You could say that this table was reserved for me. In fact we often hosted in the inn.
I looked around. At first glance nobody aroused my interest. Most of these people I knew, came from this town. Talked loudly laughing and opszczypując girl. Ordinary urban idyll.
After some time the owner came up to me. I pushed him to a chair leg.
- Sit down. - Suggested and pulled the cup of wine a sip.
He rested on that spot.
- What do you ladies want me to do? - He asked fearfully.
- Ah, no big deal. - Soothed him. - It's about some information.
I took out of his pocket a gold pendant.
- Do you recognize him? - I asked looking him straight in the eye.
- Yes. Belongs to one of our girls. Her name is Ruth. - Replied, puzzled. - Where did you ladies have?
- Whatever. - Waved. - A pendant is not only belonged to Ruth. She is already in you will not entertain the guests.
- What are you trying to say Lord? - He asked softly.
- What heard. - "I said evasively. - Who I was with this girl?
- Many of her before. - He said. - Recently, however, surprised me is that apart from the men was also a young woman.
- Interesting. - Murmured. - Poznałbyś it?
- Lord, I can identify it even at this moment. He sits among the three men at a table near the door.
I turned my gaze in that direction. At the table sat a group of scruffy young female admirers. They drank beer and talked quietly to each other. The girl had a can of twenty years. Long blond hair fell on the brown dress. Men were older than her but its appearance left much to be desired.
- Are you sure that they? - I asked.
- I swear. - Keler struck his hand on his chest. - With the rest are the only aliens who have benefited from our girls. Others know.
- Thanks for the wine and information. And forget about our conversation. - I warned him.
I got up from the table and headed for the exit. Last time I looked at a group of strangers and left the tavern. I went to Inkwizytorium and asked them to assign me to a branch of the guard. After a while the courtyard has been six armed men.
- We have to do the job. - I started. - How to successfully goes all the action, you mention the Grand Inquisitor. Why not reward you, but I can not promise. How spartolicie job, it is with me, you will have to deal with! - I said sternly.
Kiwnęli heads that me understood.
I decided to watch the inn and the behavior of interest to me. This did not last long. Before midnight on the premises were only visitors. This facilitated our task. We stepped inside. We stood near the table occupied by strangers.
- What do you want? - Growled one of oberwańców.
- You dog! - I cried. - How do you turn to the servant of God!
I kicked my leg from the chair he was sitting and overturned on the floor. The rest is picked up from the table and took up their swords.
- Take them! - I dropped the order.
The soldiers pulled out a gun and attacked visitors. We could hear the whistling sound of steel and cut the air. A woman stood motionless against the wall and out of fear she could not squeeze out of myself, even crying.
The fight did not last long. Six of the soldiers struck the ground three oberwańców. They hid the vagina bloodied swords. Pushed up to frightened woman.
- Do not be afraid. - I whispered softly. - At least for now, stop being afraid.
- Take it! - I shouted to the guards.
I threw on the table a few drobniaków.
- Keler, clean up the mess. - I said, pointing to dead people lying on the floor.
We left the inn. A woman was based on how she could, but the soldiers grabbed her arms and legs by preventing it escaping from the clutches.
The girl was placed in a cell. And I went up despite the late hour of the Lord.
He opened me sleepy. I bowed low.
- Excuse me, Your Holiness that the overlap of the time. - I started to explain. - But I want to tell you that we captured one of the people involved in making a sacrifice and murder.
- And this is the reason why you wake me? - Raised his voice. - Do you know what to do. So do not bother me.
Popped me before nose door and ja went to his room. Prisoner decided to take tomorrow morning.

(Iii) Reconciliation

I got up at dawn. I waited a lot of work today. I called for each one of the guards.
- Prepare everything for the hearing. - Commanded. - Call the scribe, to bring the executioner and take care of a torture chamber. And finally let the girl and familiarize them with the operation of certain tools.
Nodded and left. I dressed her business suit and walked to the window. I stood like this for a moment lost in thought, when I heard a knock.
- Come in! - I threw over his shoulder.
Entered the room the guard who took me to the command.
- Everything is ready, sir.
- That's good. - I said.
Left their seclusion and headed to murky parts our edifice. Quite a long time I have gone down to the dungeons. In the end I stood in front of the hall. Its gray walls lighted by flaming torches on both sides. I went ahead and aim for the hall of the hearings.
The guard opened the door in front of me and when I came in quietly closed it.
Girl lying on a wooden bed, stripped naked. Hands and feet were muffled with iron clamps. Her body was arranged in the shape of the letter "x".
As red cloth-covered table sat a scribe, and the second of inquisitors. I nodded my head in greeting. But he said not a word. Kat at that time buried in the poker pot of glowing coals.
I sat at a table in the middle spot.
- Write! - Asked the scribe sitting on my right side. - Name unknown girl, aged twenty, questioned the fact of practicing forbidden rites. Noted down!
- Yes, sir.
- Okay. Therefore, let us pray for the success of the ceremony of reconciliation with God.
We rose from the table and said a brief prayer in Latin.
I approached the bed on which she rested. I looked her straight in the eye.
- I hope you tell us the whole truth? - I asked, though more I said.
There she spoke, but looked away as if embarrassed in my eyes. I grabbed her face and then looked into his eyes.
- Believe me, that God will receive you to myself, if I may be converted. - I smiled slightly. - And if had some resistances, we Guestbook including help.
- My Lord become resistant me pain! - Hissed angrily.
- Oh, I see that, but you have something to say. - Noticed. - It is very good. And I've got a surprise for you. I sometime in distant land inhabited by skośnookich humans. They spoke a strange language, but I realized one detail. There they are a fantastic way to coerce people to speak. Do not leave a wound on the body is perhaps just as effective. I want to try it on you.
I took out of his pocket two black feathers and gave them executioner. I sat down again at the table and walked over to the immobilized cat girl.
- So you do not want to say anything. - I understand her behavior. - Then we'll start tickling feet.
Kat stood by the girl's legs and delicate movement began to graze bare soles. After a while the increased intensity of the tickling, teasing the tips of feathers on the hocks sensitive skin and under your fingers.
Girl struggled as amok. Her loud laughter echoed in the room of torture. Cast on all sides and was moving his feet on the so far allowed her bonds. After a long łaskotaniu her laughter turned into quite a hysterical scream. Feathers on the soles of the hovered still, extracting from it a further peals of laughter.
- Enough! - I dropped the order.
Kat broke away from the foot pen interviewed. She breathed deeply. It was evident that he is already very exhausted.
- What do you say? - I asked sternly. - I want to know everything! Otherwise, we will continue!
- Nah, I beg you! - Threw quickly.
- Well, listen. - Said harshly.
- But I do not know anything. - She whispered. - You have to be some mistake.
I got up quickly from the table and went over to her. I held in my hand a gold pendant.
- This too is a mistake! - Growled. - Perhaps not recognize this chain? - I asked sarcastically.
- The first time I see him in the eyes. - Said, and I knew he was lying.
- I have not you convinced me. - I went back to his seat. - Continue! - Orders fell.
- Nooooo! - Cried the girl, but broke off another burst of laughter when the executioner began to tickle her fiercely jescze bare feet. Pens roamed all over the soles, top to bottom and vice versa. As for brushing. Kat wore feathers and between your toes victim and cause even louder laughter. She has even stopped moving, so fell to the forces.
- Dooobrzeee! I'll tell wszystkoooo! - She screamed between spasms of laughter.
I waited a little longer and enjoy the view of the helpless, emaciated body.
- Stop! - Quit suddenly.
The torture stopped. After the girl's face the tears flowed. Her stomach sank, and quickly rose, catching as much air into the lungs. She was exhausted. I gave her a moment, then we heard just such a story.
"I was a frail, delicate girl. I've always had trouble with that reason. Therefore, through a friend I decided to delve into the murky world in exchange for my soul to get away from my Lord's resistance to pain. But there was one condition: every night a full moon, we sacrifice his Lord as a young woman. So it was and I realized that everything attracts me, I succumb to the dark side, and gave up all of it. It was a wonderful feeling not to feel pain and have the strength. But now it's all over. "
- What you mention about a friend? - I responded like an automaton, which captures only the important things. - How is it called?
- I do not remember. - Said cautiously girl.
- We go back to tickling? - Asked by collateral.
- No! Beg! - Shouted scared. - His name is Meja and lives in Rinigen.
- Przyznałaś to the dark side of their lives. - I said finally. - Podałaś us some valuable information. Another is the issue of conversion and reconciliation with God.
- Yet you enough! - Looked at us. - That I can do. I promised her Lord.
- How do you prefer. - I said calmly. - But mainly, we are seeking is to convert stray souls and approach them to God.
- Continue! - I turned to the second inquisitor, who had been watching everything without a single word.
I left the room of torture and closed the door behind him. Walking away I heard the hysterical laughter down the hall girls ...

The investigation came to an end. Girl, as befits a reformed witch, had cleansing holy fire from the burning pile. Urbanites again had a great attraction, listening to the screams of roasted girl.
And I already had another case to solve. Meja was called offside, and was a friend of the woman.

(IV) New heresy

I was awakened by a sharp glare of the sun, whose rays wpełzały through the window into the room. I rose lazily of bed and imposed upon assume Business cloak.
Yesterday evening I received from the Grand Inquisitor full power to catch the next witch. I had this to go to Rinigen. I knew that the task will not be easy, but what is not done for God.
I went downstairs and headed into the courtyard. I have been waiting for four mounted guards, who had to serve me as an escort.
I jumped on his horse and shouted to his companions:
- Remember! I want that girl alive! As it falls even a hair of the head to kill you like a dog!
Nodded as a sign that they understood.
Went to Rinigen. The journey took a long time, but without any obstacles. We arrived the next evening.
We went to the only inn in the village. The servant brought the horses to the stables and we walked inside. My companions immediately obsiedli table near the door. I went to the bar, behind which was a pretty girl with long black hair. The eye could have some eighteen years.
- What I serve Lord? - Her voice sounded like velvet.
- We wanted to get here overnight and something to eat. - I said reluctantly. In nostrils hit me stench burnt bigos.
- Rooms will be immediately ready for men. And I propose to eat old-fashioned stew? - Smiled radiantly.
- In fact, old-fashioned. - Stated ironically. - You can feel his age per kilometer. Give us better something to drink. - I decided.
The girl disappeared in the back room and I sat on the guards.
I looked around the inn. I wanted to talk to someone about the person sought, but despite the late hour in the inn there were only two beer drinkers knaves who are constantly arguing. This upset me babbling.
- Shut the fuck up! - I shouted to the villagers. - How do you grind it to get out tongues! Head me anymore hurts from your ględzenia!
Obediently got up and left the inn. There was silence.
Bartender came up to us, bringing in the hands of a pitcher and five metal cups. She put everything on the table.
- Please. Here's the best wine you have. - She said cheerfully.
The guards threw themselves on wine like vultures. But first I nalali ruby red liquid into the cup.
Grabbed girlfriend hand and planted her on knees. Swallowed some wine.
- Well we obsłużyłaś. - Noticed. - But you can do even better. Do not worry, We do not mean what you mean. We want more information.
- Do not know if I could help you, Lord?
- Obiło of the ears of Meja's name? - I asked quietly.
I reached for a cup of wine, when suddenly she jumped up from my seat and quickly ran out of the inn.
- Grab it! Faster, damn it! - I shouted, throwing the door.
We ran outside. I looked sideways and saw the fleeing girl, who ran into the forest. We set off in pursuit of trampling everything we gotten in the way. Kluczyła girl in the woods, changing the direction of movement. Finally lost orientation. We were faster and doganialiśmy already have it, then suddenly gave a leap in the thicket of bushes and disappeared from sight. We stood bewildered.
- You two left and ye straight! - Commanded.
The guards went to the designated directions and after a while they covered the dense undergrowth.
"Where is she gone?" - Occurred in the head. I rushed to the right, breaking through the large expanse of gnarled branches of the bushes.
I do not even know what czycha for me in a dark forest.

(V) Trap

It became almost blind. I decided to relax after a long journey. He gathered sticks and lit a fire. I took off my coat and lay down on it. I fell asleep.
I was awakened by the sound of conversation. The fire was extinguished almost, and it got cold. Imposed upon his coat and walked slowly in the direction whence came the voices. I passed a few trees and saw the faint glow of fire.
I got closer, hiding behind a thick tree trunk. The conversation became more pronounced. Woman said:
- We must be careful! - Warned. - This shaveling and his thugs certainly somewhere near circulate! They want us to capture and explore the mystery!
Leaned out from behind the trunk. In addition to the woman sitting by the fire, two more men.
- Do not be afraid. - Said one of them. - In this forest probably is long lost.
- I'm not so sure. - Said the woman, which only now I got to know the bartender. - In any case, we can not allow this to the mystery came to light.
She pulled out a small leather bag with ornate casket.
- As it is written on parchment, our secret. - She said softly. - I received it from our Lord, who wants to check my confidence. If Secrecy, Pan make me immortal.
Men pokiwali recognition of their heads. Girl hid the casket in the bag and lay down on the wide rug.
- Come on, Rollon. We will do rounds. - The second of the men suggested. Both of them stood up from the fire, and immersed between trees.
Nadarzała a wonderful opportunity to learn their secrets. She fell asleep, no obstacles. I jumped out from behind a tree and threw myself into a leather bag.
Suddenly I felt someone's hand, which clutched my leg and pulled tight. I fell to the ground right near the fire.
- I got you, klecho! - I heard a mocking voice. - I knew someone I hide behind the trees. I wanted him out of there.
She stood over me and get teased me into the living eyes.
- You can not escape destiny! - I said, holding back anger. - Such as you are burning at the stake! Give up!
- Absolutely not! - Cried the girl.
I wanted to pick up from the ground, but suddenly I felt a force overwhelms me, preventing any movement. A hand grabbed my arm. Jerked but did not embrace abated. I felt a blow to the head and the terrible pain of the skull. I fell into darkness and lost consciousness.

(VI) on the other side of the pen

Slowly I regained consciousness. The pain radiated up to his forehead, blood flowed strongly in his temples. I opened my eyes. My hands numb and I wanted them to massage, but I did not even flinch.
"What the heck is going on? I experienced some paralysis?" - I thought with fear.
It turned out that my hands outstretched above his head and pinned to the wooden braces table on which I lay. I looked down. The legs were placed in a black lacquered dybach.
Chill came over me. I was wearing only pants. Naked torso and bare feet felt acutely in the basement of the prevailing temperature and humidity.
I wanted to raise rates, but someone with a string tied big fingers, removing the ability of the movement.
I looked around the basement. In addition to a table where I was trapped, nothing else in the room was not. On the walls were burning torches, which are barely lit up the prevailing gloom.
After a while I heard footsteps. Approaching from the side of the corridor.
After a moment the door to the basement opened and went inside ... a bartender.
She was wearing a black long dress with high neck. The jet black hair, I saw a red ribbon.
Slammed the door and came over to me.
- What's happening? Why am I stuck? - I asked angrily.
- Calm down, księżulku. - Calmly replied the girl. - Our Lord told her to take revenge for the death of Lilith, which recently hast burned.
- How to get revenge! - Yelled annoyed. - Let me immediately! How dare you imprison the servant of God!
- Shut up, because I'll have to zakneblować! - She said sternly.
He was silent, frightened. Her last words sounded really scary.
Girl approached my legs and took from dress red Rigid pen.
- We start from the feet. - Decided with malignant smirk on his face.
I felt the sole of the right tip of the pen. Drove him from heel to toe. Clenched teeth inhibiting laughter. She tried again, attacking a second tongue sole. Muskała it from top to bottom and vice versa, metatarsal and teasing the skin just below the fingers. Do not stand it and burst into loud laughter. Girlfriend started intensively tickle my barefoot. Move the pen between his fingers, what caused my loud laughter. After a while she threw the pen on the floor and attacked the helpless soles toes. I wanted to move your feet, but I realized that after all they are linked. I was tossing and struggled but not much it seemed. He started to hurt my stomach, and sharp pain emanated to the head. The feet were burning from the scrape my nail girl. I laughed and screamed as the forces of the lungs.
- Przeeestaaań! - I begged between successive volleys of laughter.
Girl unshakable hereinafter unmercifully tickled my feet znęcając over them for longer. Rode fingers after my soles how combs without stopping even on moment. I was so exhausted that I stopped to even move, laughing helplessly.
Finally, there was a longed-for break. I breathed deeply, greedily grabbing air. A girl came up to me. She came to the table and sat down on my hips, face to face.
- And how do you like? - She asked sarcastically. - Tired?
- You're kidding! - I said angrily, and immediately regretted his words. - Do not break me! 'm Servant divine! - What a pride in my voice sounded.
- Did you liked our fun? - She laughed. - In that case, to carrying!
So saying, drove his fingers over the tight skin of the armpits. Jerked violently.
- O, I see that here we have even more ticklish. - Noted. - So lets edit them a bit.
I began to torment over my sensitive armpits. Scratched them with your fingernails and I insane with helplessness and hatred. I laughed though, because it was my most sensitive point.
Every now and then came down with your fingers on my naked torso and tormented sides and ribs. She was ruthless and tortured me, without a break to catch your breath. I started to choke and zachłystywać own laughter. Until brain arrived another painful impulse which caused obfuscations. My body involuntarily subsided on the table. Long tickling resulted in loss of consciousness.

(VII) Escape

Awoke. I was lying in a small cell, which rushed into the barred window faint moonlight. My head ached and stomach. I felt a severe cold. I was wearing only pants business. A rose with difficulty from the floor. During torture seriously He fell forces. The very thought began to grow angry at me.
"I'll take care of you" - I thought angrily.
But my situation was not the best. Imprisoned me here, knowing how to regain the freedom to begin the hunt. And there were good reasons.
Resigned knelt in front of the window and lost myself in prayer.
I felt a growing pain. I felt like my guardian and deliverer is coming. Slowly, the cell began to brighten a sharp shine. I closed my eyes, because the brightness of the surrounding me was unbearable. At some point, somebody touched my shoulder.
- Arise, Velgeroth! - I heard a loud voice.
Rose from her knees and opened my eyes. Glamour was not as persistent.
Before me stood a guardian angel. His snow-white robe reached the ground. Gold leaf reflected the moonlight, coming through the window.
- Ladies and Deliverer! - Began quietly.
- I know everything! - Interrupted me. - Prayer called me to himself. So listen to your request.
- Thanks, sir. - I said uncertainly. - As you can see I'm at a disadvantage. People who are obsessed with me imprisoned by demons. I have to respond to such phenomenon, and my current position is impossible. Release me here, Lord, that I can continue to serve you. - Bowed low.
- Ah, Velgeroth. - Said of the censure in her voice. - How often do we let you into trouble and I had to pull you out of them. But because I appreciate what you do for the good of faith, I will help you.
He turned his back on me, przystawił hand to the wall. Suddenly the stone began to crumble creating disputes hole.
Again there was a moment of clarity and the angel disappeared. I went into the hole in the wall and crawled out.
It was dark and light rain was falling. I shivered with cold. I looked back. I just ran away from the stone cottage, standing on the edge of Rinigen.
I went to the inn in the village. In addition to the stables, I met the guards.
- Lord, where have you been? - Asked one of them.
- Damage to talk. - Waved. - Give a horse! We go to Fares. We have a job to do.

(Viii) Assistant

We arrived the next evening. I was wiped out, so once I went to his room. I changed and lay down to sleep, to recharge your batteries.
I woke up around noon. I dressed quickly and soon reported to be at the boss.
- Come in, Velgeroth. - LIMAR said. - How long you were gone. Made the grade?
- Unfortunately not, sir. - I said quietly. - Girl has used subterfuge and escaped. But I know where to look.
- You need to bring to the bench. Any rogue soul expect redemption. We enable them. We must eradicate the evil that lurks at every turn. - It's pointed out to me saying LIMAR door.
Wtajemniczałem not anyone in my plans. Sam decided to deal with that girl. Fired with lust for revenge and no one could stop me.
I got dressed this time a civil suit or black leather pants and a jacket so. In addition to the sword, yet I took a dagger, hiding it to the heel of the shoe.
I went to the stables, and after a short time I went to Rinigen.
Above the village came a storm. Large drops of rain pounded loudly on my leather jacket. The wind rustled the branches of trees, threatening, promising some danger.
I pulled up next to the hut in which I was imprisoned. Dismounted and tied him to a stake, planted at the door. I pushed the door slightly. Creaked, is injected into the center of a streak of light. I took out from under his jacket and lit a candle on it. I went deeper, looking sideways. In any case I took out the sword from the sheath and held it against him. If you bend the wall through the open door I saw the cell in which I lived.
I heard a rustle, and turned around. Flashed in front of my blade.
- Stop, klecho! - Shouted the stranger. - What are you looking for here!
I had a young man of about thirty. His face, covered with scars, looked dangerous.
- I'm not shaveling, but a servant of God, peasant! - Noticed. - Who are you?
- My name is Rollon. I'm looking for the bartender. She lives here. Deceived me and has to pay for betrayal!
- And what happened? She said she'll be immortal, and it turned out that can hurt or even killed? - I asked with irony.
- Whatever. - Sold my questions like a fly. - My guess is that you are looking for it too, so join forces.
- Usually works alone or together with the guards of the Grand Inquisitor. - I said briefly. - But this time I'll make an exception.
The desire for revenge was so great that even have accepted help from the devil.
I had a hunch that it will soon get a chance for revenge.

(IX) Retaliation

Skryliśmy in the thicket in front of cottages on the other side of the road. Mokliśmy from the constant rain and the wind penetrated us through.
Hours passed but patience has paid off. From the village, pursued by a young girl. When we met it approached the bartender. She entered the hut and shut the door. In the candle light shone.
- Remember! I want her to be alive! - Hissed to Rollon.
- It's obvious. - He replied with a smile. - Must we pay for everything.
We left the bush and approached the wall of the hut. I looked out the window. The girl was sitting at the table and drinking wine with a metal cup.
I knocked on the door. I heard the approaching steps.
- Who's there? - Came to us, frightened voice.
- It's me, Rollon. - Answered my sidekick. - We need to talk.
- We do not know about. - Said the girl. - It's late, so go already.
- Here inquisitor, dziewko stupid! - Shouted annoyed. - Open the door, or it wyważymy!
Silence. Lying in the bushes, took a small ball, and after several times hitting the door, disappeared.
Wtargnęliśmy inside. Girl tried to go out the window. I grabbed her leg and pulled down. She fell to the floor, hitting his head on the stone floor. She closed her eyes, losing consciousness.
Moved it to the big bed with four posts, extending from the corners of the bed. Rozciągneliśmy body of the girl in the X and przywiązaliśmy her hands and legs to the bars. Mejia dagger slit dress and tore it, threw on the floor. The same happened with the shoes.
The girl was only in scanty underwear.
Waited for some time until regain consciousness. When this happened, I got up from his chair and went over to her.
- Well, finally. - I said with relief. - I thought that not wake up. And we have before us the whole night.
- What do you mean? - She asked anxiously.
- Revenge. - Dropped short.
- You can not be serious? - Her anxiety escalated.
- I am now very serious. - I replied curtly. - But the end of this talk. Time to take to work.
- Rollon. - I asked the assistant. - Naszykuj of sticks and firewood.
- But ...- began.
- Nothing but! - I interrupted. - Do what you ordered.
Reluctantly left the hut. I prefer to work on the same victim.
I sat down at the girl's bare feet. I drove a finger on the left sole, from heel to toe. Foot twitched in response to touch. The second finger dragged on the right sole. The effect was the same. I waited a moment and furiously attacked her bare feet. Girl huge burst out laughing. I continued tickling, scratching your fingers measure your feet. Increased the intensity and sensation łaskotek associated with it.
She laughed so loud that I feared that no one hears. But the cottage was on the edge of the village, so it was doubtful that someone heard us. After some time I moved my fingers on the girl's slim tummy, examining the sides and ribs, velvety skin under the armpits. Tickling her most sensitive places and enjoy the shouting and the laughter.
- Błaaagaaam! Nah Resistant dłuuużeeej! - Asked between successive bursts of laughter.
But I was unrelenting. Revenge was so strong that I felt like zamęczyć this girl to death. I passed her delicate fingers on the sides and belly rozśmieszając it even more.
She threw herself on all sides, just to escape my fingers. After her face, tears began to flow. Her scream painfully świdrował my brain.
Fingers torn from her tired body.
- That noise, that the head already hurts. - I said. - But we have to manage.
Girl wanted to say something but her mouth was a gag.
- Well, now much better. - I said.
I went back to tickling feet Mejia. Fingers brushed her helpless soles, examining every piece of sensitive skin. Girl waved a foot from side to side. So I grabbed her foot with one hand and tickled the other heel and instep. I felt like the whole body of the girl throws herself as amok. Fortunately, I heard quiet groans coming out of her mouth.
After two hours of torture I heard a knock at the door.
- What? - Growled upset.
- Everything is ready, Inquisitor. - Rollon, said entering the room.
- Pogawędziliśmy little. - Pointed wymaltretowaną girl. - Now a feast for God.
We drew Meje the hut. In the middle of the road was covered with smoke stuck around crisp. Przywiązaliśmy girl to the pile.
- Here is another conversion. - I said, raising his eyes heavenward. - Let this sacrifice will bring it to thee, O Lord.
Przystawiłem flaming torch to the hive. Slowly took the brush, crackling horribly. Wood was wet, until recently it was raining. There have been streaks of smoke. The fire spread and took the body of the girl. We felt the smell of burnt flesh. Mejia hair after a moment reminiscent of rigid wire. Her body turned black with soot. After some time the girl holding the rope burned through and fell in flames Meja, which oplotły whole body, completely absorbing. After an hour there was only ash.
- Another victim met. - I said finally. - And someday there will be an end.
I left the road towards the village, leaving at pogorzelisku Rollon.

(X) Armageddon

It was evening. I was lying in his room, resting after a long, associated with a task which they were engaged in Rinigen.
Suddenly I felt a slight trembling of the floor. The night was becoming clearer. On the horizon appeared a fiery blaze, which slowly began to embrace the whole sky. The wind was growing, and with him was approaching cloud of dust. He hit me so strong gust that until I fell to the floor. Podczołgałem under the window and grabbed the edge of the door frame. I looked barely jump and I froze with terror.
Was coming to town a huge ball of fire, annihilating everything in its path encountered. With its embrace of the four horsemen slipped on black horses. They drove in a wild gallop, inevitably bringing to the city. I heard the clatter of horses' hooves growing. I closed my eyes, because the glare of the fire was already unbearable. Heat wave took over my face. I had to cover up jacket to the fire is not burned sensitive skin.
The tremor reached a climax. I held on tight to the window, but the force pushed me right on the bed facing the wall. The gasping for breath and nadwyrężałem all the muscles in order not to push.
Suddenly I heard the shrill cries and hysterical laughter. No sound reached me but be drawn swords silent whistle dobywanych golden feathers.
- "What's happening?" - I thought, surprised. But I could not look out the window because of the sharp wind and heat. I felt someone's presence.
- Yes, it's me and my servants, Velgeroth. - Sounded a loud voice in my subconscious. - People who have stained their hands with blood of innocent women, now bear her iniquity. Four Horsemen of the Apocalypse doing an act of annihilation among black beans dish full of white. My servants angel feathers tickle these people, causing them to die. The ball of fire engulf their body, leaving no traces of demonic doings. The advent of the rule of law and belief in one God.
I was kneeling on like this for a while. Screams and laughter stopped, but I heard a crackling fire, and felt a burning smell of burnt flesh. After a moment, beating the heat from the outside and the wind has weakened their strength diminished.
I picked up off the floor and looked out the window. Matured into a huge pogorzelisko and a large amount of powdered bodies to ashes.
Fireball moving away. Riders entered in it, caught up in flaming tongues. The sky again became brown moving soon to a dark navy blue. Revelation was fulfilled.
- "The triumph of good over evil was inevitable" - I thought, standing at the window and looking into the distance.

Evil lurks everywhere ...
 
What's New

3/28/2024
Stop by the TMF Welcome Forum and take a second to say hello!
Tickle Experiment
Door 44
NEST 2024
Register here
The world's largest online clip store
Live Camgirls!
Live Camgirls
Streaming Videos
Pic of the Week
Pic of the Week
Congratulations to
*** brad1701 ***
The winner of our weekly Trivia, held every Sunday night at 11PM EST in our Chat Room
Back
Top